Jak już wspomniano, gminne władze mogą więcej. Gmina nie daje dobrego przykładu, do dziś korzystając z tablicy świetlnej czy rozwieszając swoje banery, np. na rzeźbie łosia. Centrum Kultury Izabelin, organizując tegoroczny piknik „Pożegnanie lata”, naruszyło zakaz hałasowania na terenie należącego do KPN-u nabrzeża rozlewiska Mokre Łąki. Bardzo przyjemne skądinąd, ale trwające czasem jeszcze długo po 22:00 potańcówki na Ryneczku nie stanowią dla gminy problemu mimo skarg mieszkańców, ale skarga jednego mieszkańca wystarczyła, żeby gmina zlikwidowała ławkę na izabelińskim placu zabaw lub postulowała likwidację całego tartanowego boiska. W tym samym czasie buduje się plac zabaw w innej wsi. Gmina lekceważy skargi rodziców na przesiadujące w skateparku tuż za ogrodzeniem szkoły niekulturalnie zachowujące się grupy starszej młodzieży, której przekleństw muszą słuchać dzieci; rozbudowa skateparku trwa. Dlaczego skarga jednego, anonimowego mieszkańca jest ważniejsza niż inne skargi? Czy nie jest to zwykła wymówka władz do przeforsowania własnych pomysłów?
Mechanizm „propozycji jednego mieszkańca” zadziałał w wypadku pomnika łosia czy koncepcji budowy basenu, na którą wydaliśmy grube pieniądze, żeby dowiedzieć się, że na basen za kilkadziesiąt milionów nas nie stać.
Jednym z bardziej jaskrawych przykładów faworyzowania już nie pomysłów, ale interesów osób związanych z naszymi władzami samorządowymi, jest monopol na szkolne zdjęcia zakładu fotograficznego męża radnej gminy ze stowarzyszenia Mieszkańcy Razem. Przewodniczący Rady Rodziców z blisko współpracującego z wójt stowarzyszenia DziałajMY przedstawił ofertę tylko dwóch firm fotograficznych z naszej gminy. Nie spytano jednak o oferty innych fotografów (także gminnych), co kiedyś było standardem. Wybrano firmę męża radnej gminy. Na podany na stronie internetowej szkoły publiczny adres Rady Rodziców, z którego mail automatycznie rozsyłany jest do wszystkich trójek klasowych, napisała inna firma fotograficzna z dużo lepszą finansowo ofertą. Fotograf skarżył się potem, że ostrzeżono go, iż jeżeli nadal będzie przesyłał tego typu korespondencję, sprawa zostanie zgłoszona do Głównego Inspektora Danych Osobowych. Gdy zdjęcia były już gotowe, trójki klasowe zostały poproszone przez szkołę, żeby zebrały zamówienie, kto i ile w klasie zamawia zdjęć, zebrały pieniądze i poszły do zakładu fotograficznego w Hornówku zapłacić i odebrać zdjęcia, a potem zajęły się ich dystrybucją wśród rodziców.
Po wybuchu wojny na Ukrainie w naszej gminie wykonywane były zdjęcia do polskich dokumentów dla uchodźców, na które kontrakt z gminą podpisał mąż radnej gminy. Nikt nie skontaktował się z pozostałymi, działającymi na terenie naszej gminy zakładami fotograficznymi. Fotografowie przyznali, że byliby zainteresowani takimi kontraktami i nawet fotograf na co dzień wykonujący zdjęcia plenerowe zadeklarował, że przy hurtowym zleceniu zorganizowałby u siebie studio do wykonywanie zdjęć do dokumentów.